Witajcie!

Od 2009 roku pobór do wojska w Polsce nie jest obowiązkowy, jednak każdy mężczyzna kończąc 18 rok życia jest wzywany do wstawienia się wyznaczonego dnia i godzinie przed „komisją wojskową„, która ocenia przydatność młodych mężczyzn do służby wojskowej.

Do szeregu wstąp! Czyli moja komisja wojskowa…

Ja przed taką komisję musiałem wstawić się z dwa bądź nawet trzy lata temu- ogólnie byłem do niej nastawiony dość negatywnie, ponieważ słyszałem od swoich braci jak wygląda ta cała śmieszna komisja wojskowa. Pamiętam, że miałem wizytę na godzinę 10, zaś wyszedłem stamtąd dopiero po półtorej godziny – z czego trzy czwarte to było oczekiwanie przed gabinetem na samo wejście.

Jednak ja chciałem napisać o przebiegu tej całej komisji wojskowej, bo mnie ona jednocześnie zirytowała i rozbawiła. Dlaczego? W pierwszej kolejności muszę podkreślić, że atmosfera będąca tam w środku była jakaś taka napięta… właśnie przez takie atmosfery nie chciałbym iść do całego wojska, bo myślę, że tam też taka jest, szczególnie respektowana przez tych kapitanów, majorów czy kogo tam jeszcze… Ale wracając do tematu… Zważyli mnie, „zbadali” wzrok (przy czym były pytania czy noszę okulary itp.) – jednak najważniejszą kwestią były pytania od tego starszego doktorka, przed którym siedziałem w samych slipkach: – Czy przeżył Pan w życiu jakieś trwałe wypadku w życiu bądź miał jakieś operacje? No to ja odpowiedziałem: – Tak, miałem operację na oczy oraz na przepuklinę. Miewam problemy z bólem podbrzusza po długiej pracy fizycznej, czasami powodują, że nie mogę swobodnie podnieść się z łóżka.  To wojskowy przy tym machnął ręką: – A to norma… a przepuklina… to pewnie coś tam jeszcze się nie zagoiło i dlatego czasami może to boleć. Ale to norma… – To zaśmiałem się pod nosem: – Na pewno przez ponad 10 lat się nie zagoiło… W pewnym momencie ja już machnąłem ręką mówiąc: – Dobrze, jak to norma, to skończmy to… bo za dużo czasu nie mam, by tutaj siedzieć.  I takim sposobem uzyskałem kategorię A – czyli zdolny do czynnej służby wojskowej w czasie pokoju i wojny. Na koniec jeszcze zaprosili mnie do zabawnej pani psycholog, która próbowała mnie z pięknym uśmieszkiem namówić do tego całego wojska… że w wojsku są naprawdę dobre możliwości awansów, pracy itp. Ale ja powiedziałem jej prosto w twarz, że wiem od czego ona tu jest, jaki jest cel mojej rozmowy z nią i że nie musimy kontynuować tej rozmowy, bo ona mnie do wojska nie przekona. To troszkę się zmieszała, przekazała mi tą książeczkę i wyszedłem. Jednocześnie chciało mi się śmiać, a z drugiej strony po prostu byłem zirytowany: – Po co w ogóle to jest? Nie lepiej od razu każdemu dać tą kategorię A? Ewentualnie listem podesłać jakieś orzeczenia itp. i wtedy na takiej podstawie byłaby przydzielana grupa. Bo według mnie to totalna strata mojego czasu… jak dla lekarzy wojskowych jest wszystko „normą” i oczywiste. Jednak to nie wszystko, bo to nie sedno tematu, do czego zmierzam…

Idziesz do zwykłych lekarzy (nie tych wojskowych) i masz babo placek!

Rok czy dwa lata później chciałem podjąć pracę w Leroy Merlin – byłem zadowolony, bo zapowiadało się dobrze, praca na umowę o pracę, na jakiś czas się zatrzymać… fajnie by było. Jednak na przeszkodzie stanęły mi badania lekarskie, które trzeba odbyć przed podjęciem jakiejś pracy. Wobec tego wiadomo – trzeba przejść badania, od sprawdzenia ciśnienia, rytmu serca… po okulistę. I u mnie się wszystko spier… dzieliło przy okuliście. To, że trafiłem do takiej niemiłej babki, że na wejściu niemiłym tonem rzuciła tekst: – Dowód poproszę. Pierwsze co pomyślałem, to pewnie wyżywa się na mnie po źle przespanej nocy… Przeszliśmy do badań… i na początku zaczęliśmy od czytania liter z odległości z przysłanianiem jednego oka. Była dość nerwowa… założyła mi takie okulary, to tymi szkiełkami o mało co nie rzucała. Jednak zabawniej się zrobiło, kiedy dała mi taką tabliczkę z królikami, zajączkami i innymi zwierzaczkami, zaczęła mi machać nią przed oczami i powiedziała: – Który zwierzaczek do Pana wychodzi? Ja na to patrzyłem i myślę w głowie: – WTF? Jak do mnie wychodzi? – No ale dobra, wskazałem z pierwszego rzędu na tej tabliczce, to powiedziała, że teraz z drugiego. No już wskazałem przypadkowego, bo naprawdę nic nie widziałem. To wzięła inną tabliczkę – z taką dużą muchą i dodała: – Proszę złapać muchę za skrzydełka... No okey, złapałem za te skrzydełka, zaś ta wyskoczyła do mnie z tekstem: – Pan to sobie ze mnie kpi? – Ja byłem w szoku, o co tej kobiecie chodzi.. A jej chodziło o to, że ja mam złapać za te skrzydełka w powietrzu, a nie na tej tabliczce. Ale jako, że ja nie widzę obuocznie (tzw. stereo), to ja tych skrzydełek w powietrzu nie widziałem. Już byłą totalnie zdenerwowana, odłożyła wszystko i powiedziała: – Ma Pan astygmatyzm i coś tam… nie pamiętam tej drugiej nazwy. Więc zapytałem, czy może mi wytłumaczyć na czym to polega: – Ta rzuciła tekst: – Ja mam na Pana tylko 5 minut i nie mam zamiaru tego tłumaczyć. Jak tylko takie coś usłyszałem, to złapałem za swój dowód i podziękowałem za wizytę, złapałem za arkusz i wyszedłem mówiąc: – Żegnam.

Jednak pracy Pan nie dostanie…

Wszystko już pięknie, mam komplet badań wykonany, więc czasu udać się do pracodawcy. Przekazuje tam moje dokumenty, przegląda je piękna pani  zajmująca się tam wszystkim i nagle mówi: – Tutaj od okulisty Pan dostał, że może wykonywać pracę na wysokościach do 3 metrów… – Ja przytaknąłem… Zaś tutaj nagle dostaję odpowiedź: – W takim wypadku nie możemy Pana zatrudnić, ponieważ jest u Nas wymagane wysokościowe od 3 do 8 metrów. Nosz się wkur… Nie zatrudnią mnie, bo okulistka wpisała mi tylko taką bzdete… przecież ja nie mam problemów ze wzrokiem, widzę dobrze, nie mam jakiś problemów z określeniem wysokości i odległości… No ale musiałem się z tym jakoś pogodzić, że praca przeszła mi koło nosa…

Dajcie mi broń, będę strzelał – bo pracy i tak nie mam…

Pogodziłem się z faktem, że przez swoją wadę wzroku będę miał problemy w przyszłości niejednokrotnie. Przykładem może być to, że nie mogę być chociażby zawodowym kierowcą (kierowca tira, autobusu), ponieważ wymagane jest do tego  widoczność obuoczna, co za tym idzie jestem automatycznie z takich zawodów dyskwalifikowany. Jednak teraz się zastanawiam – czy Ci lekarze z tej komisji wojskowej to są jacyś idioci? Czy po prostu na siłę chcą komuś wcisnąć tą grupę A, by kwalifikowali się do wojska? Bo nie rozumiem. Każdy inny okulista potrafi bez żadnych urządzeń stwierdzić moją wadę wzrokową, zaś na komisji wojskowej „to norma”. Wobec tego ja idę do wojska! Dajcie mi broń i ja mogę strzelać! A to, że będę strzelał w swoich, to już nie moja wina… że za biurkami w komisji wojskowej siedzą takie imbecyle… Dla mnie to jest po prostu śmiechu warte. To jak już wyżej wspomniałem – po co robić te spotkania, jak można każdemu z góry przydzielić grupę A… i jak ktoś jej nie chce, to wtedy wysyła jakieś zaświadczenia lekarskie i byłoby z głowy. A tak to zabierają nas czas… trzeba czasami się zwalniać z pracy, szkoły itp., niektórych stresują, bo niektórzy opowiadają, że wsadzają palca w tyłek czy sprawdzają przyrodzenie.  Bezsens, nic więcej.